2017/01/17

#Zadymione zapomienie

#Zadymione zapomnienie

Ta cisza mnie zabija – sprawia, że staję się kompletnie bezwładna. Chcę usłyszeć twój śmiech, który wywoływało moje nieporadne zachowanie. Chcę poczuć twój zapach, którym poiłam się, będąc w twoich ramionach.
Ale to już nic nie znaczy. N I C.
Każdy zna chyba ten ból, kiedy tak po prostu ktoś odchodzi. Tak po prostu z dnia na dzień. Tak po prostu. Chociaż dzień wcześniej zapewniał, że nie chce Cię stracić. Tak po prostu.
Teraz tylko mogę śmiać się z tego, że pragnę twojego uśmiechu. Teraz mogę tylko śmiać się z tego, że pragnę twojego zapachu.
Teraz mogę śmiać się z tego, że nie potrafię zapomnieć smaku twoich ust.
I każde miejsce, w którym byliśmy, przypomina mi o Tobie.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak łatwo Ci przyszło o mnie zapomnieć. Czy naprawdę nic nie znaczyłam? Czy naprawdę byłam tylko kimś chwilowym?
Teraz patrzysz tak na nią – swoimi śmiejącymi się oczami. Teraz uśmiechasz się do niej. Teraz ją tulisz.
A mnie pozostało zbieranie odłamków serca z podłogi.
I palę. I śpię. I palę. I śpię. I płaczę.
Z dymem odchodzą na chwilę zmartwienia. Bo to mnie zabija, powoli, od środka. Destrukcyjnie.
Z dymem odchodzą twoje zapewnienia. Z dymem odchodzą te ulotne chwile.
Ale potem to wraca.
I palę. I śpię. I palę. I śpię. I krzyczę.
Ale to już nie jest krzyk. To szept z prośbą o zapomnienie.
Bo to już minęło. Tak po prostu.
Tak po prostu minęło.
I z dymem odchodzę.

 
Od Autorki: Nic dodać, nic ująć.

Widzimy się o zachodzie słońca.