Każdego dnia uciekasz. Uciekasz przed
ludźmi, przed światem, przed miłością. Uciekasz przed
zranieniem. Boisz się, że znowu wpadniesz w tę spiralę
nienawiści. Bronisz się przed codziennością i monotonią, ale
mimo tego każdy dzień wygląda tak samo. Jesteś tchórzem, bo
niczego nie potrafisz zmienić.
Dobrze znam taki układ planet, dobrze
znam takie życie. Sama długo dryfowałam w nicości. Dopiero
ostatnio zaczęłam doceniać osoby, które mam przy sobie. Dopiero
ostatnio zaczęłam żyć.
To jest jeden z tych dni, w którym
zadaję sobie pytanie: dlaczego? I niestety nie znam odpowiedzi.
Tak to się niestety wszystko
potoczyło. Odbiłam się od samego dna, a teraz muszę powoli
wychodzić na szczyt, i już prawie widziałam słońce. Prawie, bo
do samego celu jeszcze daleko.
Wszystko zaczęło się od pewnej
osoby, którą kochałam całym sercem, a która potraktowała mnie
jak zwykłego śmiecia. Po pewnym czasie pozbierałam się oraz żyłam
dalej, ale nie byłam już taka sama. Zamknęłam się w sobie,
zamknęłam się na ludzi. Na facetów nawet nie zwracałam uwagi,
nawet nie potrafiłam na nich patrzeć. Po bardzo długim czasie
zwróciłam uwagę na n i e g o. Te piękne, hipnotyzujące
spojrzenie niebieskich tęczówek. Szkoda tylko, że okazał się być
niewarty mojej uwagi, a ja tylko marnowałam czas na kogoś takiego.
Dobrze, że szybko przejrzałam na oczy. Inaczej prawdopodobnie długo
bym cierpiała. Znów.
Mimo moich nieciekawych doświadczeń z
mężczyznami uważam, że nie każdy facet to rasowy frajer. Po
prostu przyciągam tych nieodpowiednich. Pytanie tylko, czy to ze mną
coś jest nie tak? Nie wiem, przestałam się już nad tym
zastanawiać. Ale nie o to tutaj chodzi.
Przez to wszystko staję się
silniejsza, wiem jak walczyć. Staram się dźwigać swój ciężar z
głową wysoko podniesioną. I chcę cieszyć się z każdej cennej
chwili. I o to w tym wszystkim chodzi, by docenić to co się
posiada. Nawet jak się jest na samym dnie, a wszystko co się ma to
garstka piachu. Ja sądziłam, że szczęście mnie dawno opuściło.
A to nie prawda. Nie potrafiłam tylko go złapać. A dzisiaj —
silniejsza, choć nadal mało pewna siebie — wiem, że muszę
walczyć o swoje. I wiem, że wygram tę walkę.
Dlatego nie bójcie się upaść. Nie
bójcie się żyć. Nie bójcie się miłości. I nie bójcie się
chwycić nawet tego ziarenka szczęścia. Bo się Wam należy. Bo
przyjdzie taki dzień, że wstaniecie i będziecie silniejsi. Kto
wie, może to właśnie ten dzień, aby powstać?
Od autorki: Tekst napisany w grudniu 2015 roku. Napisałam go, żeby odstresować się po pewnej sytuacji. Później było lepiej i trochę się zmieniło... Treść odnosi się znacząco do mojego życia prywatnego. Musiałam po prostu przenieść to, co wtedy myślałam na papier i ot co powstało coś takiego. Rzadko już kiedy piszę, nie potrafię się nad tym skupić, ale takie krótkie teksty pomagają mi w powrocie do pisania. Wiem, że to nie jest nic ciekawego i szczególnego, ale to pomaga. Trudno mi po prostu wrócić do dawnej formy.
Chciałabym też podziękować wszystkim, którzy nadal we mnie wierzą i może choć trochę pamiętają. Szczerze powiedziawszy sama przeżywam aktualnie kryzys, gdyż nie potrafię zlepić porządnego zdania. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo ewentualnie zniknę... I już nie wrócę.
Ale karma zawsze wraca, szczególnie gdy zbyt często śmiało się jej w twarz.
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie zaprzeczę, ale to nie powód, aby się poddawać.
UsuńBardzo mądre słowa. Ludzie przychodzą i odchodzą, podnosimy się i upadamy, ale najważniejsze, że to iść do przodu i czerpać radość z małych chwil ;)
OdpowiedzUsuń